22 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 1


Kiedy wydaje się tobie że wszystko straciło jakikolwiek sens. Wszystko wokół ciebie staje się irytujące, każda osoba która wypowiedziała najcichsze  słowo, denerwuje cię. Wtedy postanawiasz szukać, czegoś nowego. "Czegoś" co pomoże ci odnaleźć,sens chodzenia po tej ziemi,sens oddychania, życia... Gdy byłaś małym dzieckiem wszystko cię cieszyło. Byłaś zadowolona z każdej błahostki. Teraz,już nie byłaś tą samą osobą, dorosłaś. Każdego dnia, odczuwałaś pustkę i samotność. Chciałaś być dla kogoś ważna, chciałaś cieszyć się z czyjeś obecności.Rano gdy się obudziłaś, postanowiłaś pozwiedzać tobie nieznane okolice Londynu. Wszystko co tu się znajdowało było dla ciebie całkowicie obce. Wszystkie budynki były takie piękne, ludzie na ogół byli mili. Każdy gdzieś się  śpieszył, mówili wszystko w pośpiechu,niektórzy się nawetkłócili, pili kawę biegnąc. Czekali na taksówkę, odprowadzali dzieci do szkół, przedszkoli, a sami zaraz musieli jechać do pracy. A ty chyba jako jedyna szłaś powolnym krokiem, słuchając muzyki na słuchawkach. Nawet zaczęłaś nucić swoją ulubioną piosenkę pod nosem "Body shining lighting up the place,and when you talk, everybody stops, cause they know just what to say.". Szłaś tak ulicami podziwiając sklepy i ludzi. Spacerowałaś dość,długo.Było już bardzo ciemno, a sama odczułaś zmęczenie.Pomyślałaś że pójdziesz, na skróty, nie chciałaś tułać się z powrotem.Weszłaś w ciemną uliczkę.Trochę tu strasznie - pomyślałaś. Ale poszłaś "szybkim krokiem", gdy nagle zobaczyłaś grupkę chłopaków którzy przeklinalicoś pod nosem, chciałaś przejść jak najszybciej, niezauważalnie ciągle wpatrując się w nich czy cię nie zauważą. Jeden szturchnął drugiegoi pokazali palcem wskazującym na ciebie, przez chwilę przeszła przez ciebie fala dreszczy ale nie zatrzymując się poszłaś dalej gdy nagle usłyszałaś gwizd i głos.-Ej, maleńka gdzie w taką ciemną noc idziesz sama ? Może tak potrzebujesz towarzystwa, my chętnie pomożemy.-powiedział idąc.-Nie dzięki, chętnie przejdę się sama, nie potrzebuje waszego towarzystwa.-odpowiedziałaś, nabierając tępa. Jednakże oni ruszyli za tobą. Zaczęłaś biec, ile starczyło ci tchu i siły w nogach. Dobiegłaś do jakieś uliczki. Usłyszałaś tylko cichy i ochrypnięty głos.-Co robisz tutaj sama ? Nie powinnaś tutaj być - zamilkł. - Możesz być w niebiezpieczeństwie. -Odpowiedział stanowczo. Nie widziałaś, kto to był lecz wiedziałaś że był to mężczyzna, stał na schodach oparty o ściany muru.Trzymał w ustach papierosa, widziałaśtylko szary dym wydzielający się, nienawidziłaś,gdy ktoś palił,odrażał Cię ten smród. -Chodź, musisz stąd uciekać, zaprowadzę Cię,gdzie będziesz bezpieczna. -mruknął, schodząc po schodach, zaciągając się po chwili i wydmuchując kolejną kłębkę dymu, zaraz rzucając papierosa na ziemię. Nic nie zrobiłaś, ani nie odpowiedziałaś,całkiem obcy mężczyzna wziął Cię za rękę i zaczął ciągnąć.Nie wiedziałaś,czy masz się bać. Ale nawet nie miałaś siły żeby odpowiedzieć. Dobiegliście na parking.Mogłaś w świetle dostrzec jak na prawdę wygląda, miał ciemniejszą karnację,czarne włosy,brązowe oczy był ubrany w skórzaną kurtkę, obcisłe jeansy i ciemne buty. -Chodź, co będziesz tak stała. -Powiedział siadając na motor. -Nigdzie z tobą nie jadę, nawet Cię nie znam, nie wiemkim jesteś, i nie wiem co chcesz mi zrobić.-Odpowiedziałaś. Chłopak podał ci kask po czym odpowiedział - Chcesz tutaj zostać, kompletnie sama ?-zapytał. Gdy w tle usłyszałaś, bijące się butelki i krzyki.Wzięłaś kask, i bezgranicznie zaufałaś temu facetowi siadając na motor,przestraszyłaś się gdy chłopak ruszył. Złapałaś go za talię, aby nie spaść. Jechaliście dość, szybko. Zawsze marzyłaś o takiej jeździe,gdzienic cię nie będzie obchodziło i będziesz jechała czując wiatr i tą prędkość. Dojechaliście do mieszkania,zwykły domek, niedaleko centrum.Wyglądałna przyjemny, niedaleko było widać park kilka domków i sklepów. Oddałaś szatynowi, kask.  Uśmiechnęłaś się do niego, lekko. Szczerze ? Spadł ci on z nieba, mogłaśzostać tam sama i zgwałcona przez tych bydlaków. - Ja już muszę iść do domu. Dziękuję za podwózkę-Powiedziałaś unosząc lekko wargido góry.  -Ej, poczekaj, przecież nigdzie cię nie puszczę o tej porze samą, chodź wejdź ze mną. -Powiedział, szukając czegoś po spodniach.-Nie, ja już pójdę, dużo mi dzisiaj pomogłeś. Nawet nie znam twojego imienia nie wiem kim jesteś.- Odpowiedziałaś.-Nie ma sprawy, zostań. Mam na imię Zayn.- Powiedział podając rękę w twoją stronę. - Mam na imię Ann.-Odpowiedziałaś, ściskając jego "silną" rękę. Po czym odeszłaś kilka kroków. - Nie, poczekaj Ann. Nie chcę żeby stała ci się krzywda.- Złapał cię za rękę. Uległaś, poszłaś z nim,  wyciągnął z kieszeni klucze, otworzył drzwi po czym zamknął je za tobą. Zapił światło, ściągnął skórzaną kurtkę i odwiesił na wieszak. Ty zaraz  zdjęłaś z siebie bluzę i również odwiesiłaś ją na wieszak, udałaś się za nim jak cień. Weszliście do kuchni, on zalał czajnik,odwróciwszy się do ciebie zadając  ci pytanie czy masz ochotę na kawę lub herbatę. Odpowiedziałaś, że chętnie wypiłabyś herbatę rozglądając siępo pomieszczeniu. Przyglądałaś się mu, oglądając jego każdy ruch. On wyciągnął z szafki dwie szklanki, wsadzając do nich herbatę i zalewając wodą.-Ile łyżek słodzisz ?. - zapytał, podstawiając ci pod nos kubek gorącej herbaty.  -dwie łyżki-odpowiedziałaś, stanowczo. Szatyn, mieszając herbatę spoglądał na ciebie. Więc... skąd jest jesteś - próbował podtrzymywać rozmowę.- Um.. przyjechałam z małego miasteczka 100 kilometrów stąd,wyprowadziłam się i postanowiłam przyjechać tutaj.-odpowiedziałaś, popijając herbatą. - Aha. -odpowiadział marszcząc, swojegęste brwi. - A ty ile mieszkasz w Londynie ?- Ja  mieszkam już 10 lat. Skąd wiedziałaś że jestem tutejszy ?- zapytał, patrząc się swoimi wielkimi brązowymioczami, które tak lśniły. Były one takie,piękne czułaś że mogłabyś się w nie wpatrywać, bez końca. - Sądząc po twoim akcencie, wiedziałam że mieszkaszjuż bardzo długo w Londynie. - powiedziałaś, unosząc lekko swoje wargi i poprawiając włosy. *Zayn pov's* Nie rozumiem, znałem ją zaledwie 15 minut, ale czułem jakbym znał ją całe moje życie, jakbym spędził z nią moje najlepsze chwile. Tak jakby była mojąnajwiększą przyjaciółką, z którą mogłem dzielić wszystko, moje uczucia, moje sekrety. Była piękną dziewczyną, o dużych brązowych oczach i długichbrązowych włosach padającą na jej jasną delikatną twarz. Mógłbym przegadać z nią cały dzisiejszy wieczór,dowiedzieć się wszystkiego o niej, jaka ona jest. Wypiliśmy herbatę, wymieniając co chwile uśmieszki jak i spojrzenia. Ta cisza nie była krępująca wręcz spokojna i przyjemna. Widziałem, że była zmęczona bo coraz mniej mówiła i ziewała zakrywając swoją buzię.W sumie sam byłem zmęczony, a  nazajutrz  musiałem pojechać do kumpla aby pomóc mu przy naprawie auta. Prawie zapomniałem, że muszę jutro jechać.-Może już się położyć, widzę że jesteś zmęczona - powiedziałem wstając z krzesła. -Tak trochę jestem... to gdzie mam się położyć ?- zapytała cicho. Zaprowadziłem ją na górę, pokazałem jej pokój w którym ma spać, wskazałem jej również łazienkę i przyniosłem świeże ręczniki. Sam, poszedłem się umyć. Wziąłem prysznic, po czym udałem się do łóżka,długo rozmyślałem jak co wieczór. Cały czas miałem przed oczami twarz Ann. Usłyszałem jakz kimś rozmawia przez telefon, za pewne przyjaciółka lub któryś z rodziców. Zasnęłam, nawet nie wiedząc kiedy. Obudziłem się w nocy.

4 komentarze:

  1. Hej, chciałabyś może szablon/nagłówek? zapraszam tutaj -------> http://alive-graphics.blogspot.com/
    a to mój twitter --------> @happy_miley_x
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDOWNE! pozdrawiam @unseavuage

    OdpowiedzUsuń